czwartek, 12 września 2013

Praca, praca, praca...

Oj cuż to się działo od mojego ostatniego wpisu! A ludzie się czasem pytają czemu "kotydoroboty":)
Sezon pakowania wszystkiego w słoiki uważam już prawie za zamknięty. A zaczęło się od galaretki agrestowej z kwiatem lipy, galaretki z płatków róży z kawałkami nektaryny, soku z aronii, cukru różanego, później papryka na 3 sposoby: w oleju, marynowana w occie i soli, sos do pizzy, pikle z zielonej fasolki, przecier pomidorowy, ajwar, baza do malidzano, sok z czarnego bzu, dżemy z mirabelek, pod koniec bakłażan w oleju z migdałami i powidła śliwkowe. Na sam koniec bazylia, pietruszka i estragon - zamrożone w oliwie. I to już znak, że nadchodzi zima, skoro ścinam wszystkie jednoroczne zioła i zachowuję na nadchodzący, zimny czas. Podsumowanie: przerobionych: 13 kg pomidorów, 7kg papryki, 3kg agrestu, 1 kg fasolki zielonej, 6 kg czarnego bzu, 5 kg aronii, 1 kg mirabelek,  7 kg bakłażana.
 Została jeszcze konfitura z jarzębiny i koniec. A i pancetta wisi i się suszy - jestem baaardzo ciekawa co z tego będzie:) Jak coś dobrego, suszę szynkę!:)

BTW. Wędzenie-przypiekanie papryki na dębowym drewnie i... efekt końcowy:)

A tu zioła! Z ogródka!!! :)
W między czasie każdą chwilę gdy na dworze świeci słońce i jest znośnie ciepło, wykorzystuję na odnawianie mebli. Fronty bifyja już gładziutkie, półka na filiżanki wstępnie nawet pomalowana!:)
a jeszcze niedawno wszystko wyglądało tak:


Nawet trwoga tego zdjęcia przedstawia stan mebla ;)
a jeszcze 2dni temu półka wyglądała tak:)
-->