Batat czyli wilec ziemniaczany. U nas nie rośnie. Ale można kupić w sklepie. W smaku? Jeszcze słodszy niż dynia z pary. Gdybym miała jeść co dzień - chyba bym zwariowała. Ale raz na miesiąc można zjeść bo fajna odmiana słodyczy. Byle absolutnie nie przegotować!
A, że wczoraj zobaczyłam w warzywniaku, zakupiłam, dziś po krótkim riserczu został spreparowany na sadzonkę. Zobaczymy.
W przygotowaniu batata korzystałam z informacji podanych ze stron:
"tuuuuutaj" i stron anglojęzycznych.
Potraktuję jako wyzwanie!
Mam nadzieję że będzie takie jak poniżej oczywiście:)
Źródło zdjęcia: www.washingtonpost.com
Jak się co z tego urodzi, pokombinuję nad ochroną batatów przed nieproszonymi, wygłodniałymi nornicami. Zobaczymy, może w skrzynce lub worku jakim? Najpierw niech się z tego co urodzi ;)
Zostało jeszcze namierzyć sadzonkę liścia laurowego i limonkę kaffir.
____________________________________________________
Ogłoszenie...
niestety odmówiła posłuszeństwa karta do aparatu.. Dlatego na razie zdjęcia będą słabej jakości robione telefonem... Z góry więc przepraszam za jakość zdjęć...
-->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz