Dla przeciętnego Polaka ziemniak ma
brunatno-szarą skórkę i żółty miąższ. A dla mnie -na szczęście!- już
nie. Moja mania ziemniaczana zaczęła się ok.2 lata temu, pewnego
jesiennego wieczoru, gdy podczas przygotowywania pieczonek u
przyjaciółki zobaczyłam pierwszy raz "Amerykany" - ziemniaki o
bladożółtym miąższu i różowej skórce. I doznałam szoku, no bo jak to!
Ziemniak ma przecież wygląd i kształt z góry ustalony, jedyne czym się
różnił to czystą lub brudną skórką! Skąd to wiedziałam? No ze sklepu! Bo
tam innych nie wiedziałam. I tak żyłam sobie w nieświadomości prawie
27lat i nagle bach! Są inne! Ok, ale skąd? No nie ze sklepu! A z małego
gospodarstwa, czy z własnego ogródka choćby..
Te INNE ziemniaki można to sobie jedynie wyhodować, bo takie INNE: są nieekonomiczne, trzeba dbać, jest ich mało i są różnorodne - no i jak z takimi do sklepu?! Oczy mi się szeroko otworzyły. Od tego momentu szukałam wszędzie u nas sadzeniaki takich kartofli, żeby choć trochę sobie wyhodować. Ale... Tamta przyjaciółka nie miała, a w żadnym sklepie internetowym NIE BYŁO!:( Zrezygnowana udostępniłam na pewnym portalu społecznościowym, którego reklamować nie zamierzam, czy kto nie wie gdzie takie kupić, bo sezon się kończy a ja nie mogę nigdzie kupić tych INNYCH-fajnych... I wtedy odezwała się do mnie koleżanka, znałyśmy się jeszcze ze szkoły średniej, czy ja tak serio i że się podzieli.. I takim trafem, paczka z 5 pierwszymi, dziwnymi gatunkami kartofli przebyła dwa kraje i aż 1000km żeby zagościć w małym ogródeczku ;))
Te INNE ziemniaki można to sobie jedynie wyhodować, bo takie INNE: są nieekonomiczne, trzeba dbać, jest ich mało i są różnorodne - no i jak z takimi do sklepu?! Oczy mi się szeroko otworzyły. Od tego momentu szukałam wszędzie u nas sadzeniaki takich kartofli, żeby choć trochę sobie wyhodować. Ale... Tamta przyjaciółka nie miała, a w żadnym sklepie internetowym NIE BYŁO!:( Zrezygnowana udostępniłam na pewnym portalu społecznościowym, którego reklamować nie zamierzam, czy kto nie wie gdzie takie kupić, bo sezon się kończy a ja nie mogę nigdzie kupić tych INNYCH-fajnych... I wtedy odezwała się do mnie koleżanka, znałyśmy się jeszcze ze szkoły średniej, czy ja tak serio i że się podzieli.. I takim trafem, paczka z 5 pierwszymi, dziwnymi gatunkami kartofli przebyła dwa kraje i aż 1000km żeby zagościć w małym ogródeczku ;))
I wcale nie oczekiwałam niezwykłych
ziemniaków o dziwnych wielkościach, kolorach i kształtach czy
fioletowym/czerwonym miąższu. Ja tylko chciałam zwykłe, spotkane w
malutkiej wsi przepyszne ziemniaki z czerwoną skórką.. Nie, nie te
pastewne, które teraz tak nazywam a które kupowałam w sklepach. Po
prosu chciałam zjeść dobre. I zjadłam. A jak zjadłam to "przepadłam"...
Zdaję sobie sprawę że to początki mojej przygody z nimi, że są trudne w uprawie, jest wiele chorób, trzeba długo czekać by był plon.. ale smak takich(!!!) przebija wszystko co się zdarzy po drodze.
W tej
chwili jestem w posiadaniu 12 gatunków ciekawych ziemniaków. Z tego 5
gatunków sprawdzonych a reszta będzie tegorocznym testem:) Korzystając z chwilowego odpoczynku chorobowego postaram się w ciągu kilku dni opisać dla potomności gatunki zimniorków.
.......
Dziś postanowiłam wyciągnąć zahibernowane w październiku ziemniaki ze skrzynek i wiader z piachem i zakiełkować sadzeniaki w świetle dziennym. Zaczęłam od mniejszych kartoników - oczyszczone z piasku przeżyły i zaczęły delikatnie kiełkować już Rosalinda, Linda, Bamberger i Arielle.
:))))))))))
Tak oto starego-młodego człowieka natura zaskakuje:)
-->
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz