czwartek, 20 czerwca 2013

Warstwy, warstwy.. w dalszym ciągu... warstwy.

Po powrocie z Warszawy (o czym niebawem) nastała długo oczekiwana pogoda, by dalej odnawiać meble. W takim upale mało rzeczy się chce, poza tym środek do usuwania starych farb schnie szybciej niż zwykle i trzeba nieźle się namęczyć żeby zdążyć usunąć warstwy. Poza tym zawsze gdy uświadamiam sobie ile tam jest tych warstw, robi mi się słabo i po prostu się odechciewa.. Ale! Od kilku miesięcy, stopniowo, powoli usuwam te warstwy. I jedyne co mnie trzyma żebym dalej tak bardzo się męczyła jest efekt surowy. Na pierwszym zdjęciu to, co tak bardzo męczy, czyli ok.5 warstw farby plus dwie warstwy szpachli, która bardzo trudno daje się usuwać... A na drugim stan surowy czyli to, co zostaje po usunięciu pierwszego brzydactwa.


Gotowe, gładziutkie mam jedynie fronty bifyja, teraz przyszła pora na całą konstrukcję - łącznie z blatem wyglądającym:
pytanie do publiczności: ile warstw farby nałożonych jest na blacie?!
Tak. Ciekawostka: cały wtorek zleciał mi na wyciąganiu gwoździ z tyłu bifyja. Dorobiłam się nawet odcisków, mimo że miałam rękawiczki;) Ale! Jakie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam, jaką ilość gwoździ przeróżnych rozmiarów i grubości wbił "stolarz" w płytę 80x180 cm... A gwoździ pół słoika (!!!) ... czyli tyle:


Jeszcze tylko zedrę całą farbę, wyszlifuję, pomaluję i kolejna bidula czeka:)


3mać kciuki... proszę?

-->

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz