środa, 1 kwietnia 2015

Rozprawa o ziemniaku & przygotowania do sezonu kartoflanego

Dla przeciętnego Polaka ziemniak ma brunatno-szarą skórkę i żółty miąższ. A dla mnie -na szczęście!- już nie. Moja mania ziemniaczana zaczęła się ok.2 lata temu, pewnego jesiennego wieczoru, gdy podczas przygotowywania pieczonek u przyjaciółki zobaczyłam pierwszy raz "Amerykany" - ziemniaki o bladożółtym miąższu i różowej skórce. I doznałam szoku, no bo jak to! Ziemniak ma przecież  wygląd i kształt z góry ustalony, jedyne czym się różnił to czystą lub brudną skórką! Skąd to wiedziałam? No ze sklepu! Bo tam innych nie wiedziałam. I tak żyłam sobie w nieświadomości prawie 27lat i nagle bach! Są inne! Ok, ale skąd? No nie ze sklepu! A z małego gospodarstwa, czy z własnego ogródka choćby..
Te INNE ziemniaki można to sobie jedynie wyhodować, bo takie INNE: są nieekonomiczne, trzeba dbać, jest ich mało i są różnorodne - no i jak z takimi do sklepu?! Oczy mi się szeroko otworzyły. Od tego momentu szukałam wszędzie u nas sadzeniaki takich kartofli, żeby choć trochę sobie wyhodować. Ale... Tamta przyjaciółka nie miała, a w żadnym sklepie internetowym NIE BYŁO!:( Zrezygnowana udostępniłam na pewnym portalu społecznościowym, którego reklamować nie zamierzam, czy kto nie wie gdzie takie kupić, bo sezon się kończy a ja nie mogę nigdzie kupić tych INNYCH-fajnych... I wtedy odezwała się do mnie koleżanka, znałyśmy się jeszcze ze szkoły średniej, czy ja tak serio i że się podzieli.. I takim trafem, paczka z 5 pierwszymi, dziwnymi gatunkami kartofli przebyła dwa kraje i aż 1000km żeby zagościć w małym ogródeczku ;))

I wcale nie oczekiwałam niezwykłych ziemniaków o dziwnych wielkościach, kolorach i kształtach czy fioletowym/czerwonym miąższu. Ja tylko chciałam zwykłe, spotkane w malutkiej wsi przepyszne ziemniaki z czerwoną skórką.. Nie, nie te pastewne, które teraz tak nazywam a które kupowałam w sklepach. Po prosu chciałam zjeść dobre. I zjadłam. A jak zjadłam to "przepadłam"...


W tym roku ZNOWU! dzięki niemieszkającej w Polsce dobrej duszy mogłam otrzymać kolejne odmiany niezwykłych kartofli :)))

Zdaję sobie sprawę że to początki mojej przygody z nimi, że są trudne w uprawie, jest wiele chorób, trzeba długo czekać by był plon.. ale smak takich(!!!) przebija wszystko co się zdarzy po drodze.

W tej chwili jestem w posiadaniu 12 gatunków ciekawych ziemniaków. Z tego 5 gatunków sprawdzonych a reszta będzie tegorocznym testem:) Korzystając z chwilowego odpoczynku chorobowego postaram się w ciągu kilku dni opisać dla potomności gatunki zimniorków.
 .......

Dziś postanowiłam wyciągnąć zahibernowane w październiku  ziemniaki ze skrzynek i wiader z piachem i zakiełkować sadzeniaki w świetle dziennym. Zaczęłam od mniejszych kartoników - oczyszczone z piasku przeżyły i zaczęły delikatnie kiełkować już Rosalinda, Linda, Bamberger i Arielle.
 Nadszedł czas na te kolorowe w wiadrze. Sięgam więc po wiadro do ciemnego kąta i.... I się przeraziłam! To co odkryłam w piwnicy przypominało bardziej obcego, czy jakąś nową formę życia z horroru niż sadzeniaki ziemniaków.. pędy długości 1,2m i gr.1-2cm.. Przez chwilę się troszkę bałam...

:))))))))))

Tak oto starego-młodego człowieka natura zaskakuje:)


-->

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz